niedziela, 25 lutego 2018

#2 Co nowego?│ZAPOWIEDZI - marzec 2018

Cześć! Ponieważ marzec już tuż tuż, postanowiłam przygotować dla was kolejną dawkę zapowiedzi. Tak jak w poprzednim miesiącu, wydawnictwa nas nie oszczędzają, dlatego też jest masa cudownych premi
Czytaj dalej

piątek, 23 lutego 2018

"Okrutna Pieśń" - Victoria Schwab│RECENZJA

Tytuł: Okrutna Pieśń
Tytuł oryginału: The savage song
Autor: Victoria Schwab
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania:
Tom: I
Liczba stron: 432

Kate Harker i August Flynn nigdy nie czuli się dobrze we własnej skórze. Kate zawsze próbowała udowodnić swoją wartość ojcu, a August chcę być taki jak inni – człowiekiem. Jednak świat, w którym żyją, jest brutalny i pozbawiony marzeń, a narodzone z przemocy potwory sieją spustoszenie.
W ciemnych zakamarkach ulic czają się Corsaje – bezrozumnie istoty, które żyją tylko po to, by zaspakajać swoje potrzeby. Za to nocami do domów zakradają się Malchaje – potwory, 
wysysające krew z człowieka. Każde ciężkie przewinienie oraz skaza na duszy jest wykrywana przez Sunajów – stworzeń żywiącymi się duszami grzeszników. A Prawdziwość podzielona na dwie części jest rządzona przez dwie rodziny, o różnych poglądach, które lata temu doprowadziły do sporów, które spowodowały wojnę. Zakończyła się ona sojuszem, a każdej ze stron została przydzielona część miasta.

Niestety powoli sojusz zaczyna się rozpadać, a Callum Harker wysyła coraz więcej swoich potworów na ziemie Henrego Flynna. Dlatego też postanawiają wysłać Augusta do szkoły, do której chodzi Kate, by ten mógł zaznajomić się z Katherine oraz wypatrywać podejrzanych zachowań.
Czy Kate odkryję, kim jest August? Że pochodzi z oddziału Flynn’a, a co najważniejsze – że jest potworem?

Zabierając się za ten tytuł, wiedziałam, że mi się spodoba, ba – wiedziałam, że będzie to jedna z lepszych książek tego roku. Nie spodziewałam się jednak, że ta powieść mnie porwie i w sobie rozkocha! Gdy skończyłam ją czytać o mało, nie rozkleiłam się z rozpaczy – chciałam więcej Augusta i Kate, więcej tego świata, więcej wszystkiego! Gdy nie mogłam czytać tej książki (często z powodu szkoły – egzaminy próbne itd.)  miałam ochotę bić głową o ścianę – moje myśli ciągle biegły do Okrutnej Pieśni, samotnej leżącej na półce 2 metry od mojego biurka.

To, co najbardziej kocham w tej historii to postacie. Dawno nie spotkałam się z tak świetnie rozbudowanymi bohaterami. Kate – to pełna gniewu i frustracji dziewczyna, zmagająca się z wielką stratą. Ma swój charakterek i to w niej lubię najbardziej. Nie da sobie nikomu wejść w drogę, a każdy, kto jej podpadnie, za to zapłaci. Za to August… To mój nowy książkowy mąż! Jest w nim dużo smutku i wstydu, nienawidzi siebie, dlatego, że jest potworem, a przez większość książki widzimy, jak próbuje siebie zaakceptować.
Głównie dlatego, że jest Sunajem, był izolowany od innych dla bezpieczeństwa. Prócz własnej rodziny i ludzi dla nich pracujących mało kiedy widział obcych. No… nie licząc "grzeszników".
Ubóstwiam tę dwójkę, ponieważ mają niepowtarzalne osobowości i wiedzą czego chcą – zwłaszcza Kate co widać już po pierwszym rozdziale. Czego chcieć więcej?

Muszę też wspomnieć o świecie, który jest równie wyjątkowy co postacie. Miasto odizolowane od reszty kraju, gdzie życie mieszkańców codziennie wisi na włosku. Ci, którzy mają możliwość wyjechać z miasta, przeważnie się nie wahają, a ci, co zostają, muszą wybrać, po której ze stron się opowiedzą. Autorka do ostatniej strony tłumaczy nam działanie zbudowanego przez nią „uniwersum”. Nawet zdradziła nam, jak się rodzi każdy z potworów. Podczas lektury miałam wrażenie, że to miasto istnieje, a każdy potwór może dopaść również mnie.

Bywały takie momenty, gdzie wydawało mi się, że autorka tą powieścią chciała też coś przekazać. Czasami słowo potwory, nie kojarzyło mi się z „prawdziwymi” potworami, ale bardziej ze zwykłą przenośnią, co dawało innego znaczenia zdaniu. Zresztą można również łatwo zauważyć, że bohaterowie zmagają się z wieloma problemami, głównie z akceptacją. Wydaję mi się, że Victoria Schwab chciała dodać głębi tej książce, byśmy mogli łatwiej się w nią wczuć, żebyśmy mogli nawet coś z niej wyciągnąć. Bo pomimo nierealnego świata, bohaterowie są naturalni, ludzcy i łatwo się z nimi utożsamić, a przynajmniej z ich cząstką.

Bardzo się cieszę, że przeczytałam Okrutną pieśń. Ze zniecierpliwieniem wyczekuje kolejnego tomu, a wam mogę tylko powiedzieć, byście czytali, czytali i czytali. Zwłaszcza jeżeli macie podobny gust czytelniczy do mojego. Przeczytajcie tę książkę głównie dla bohaterów, którzy są po prostu cudowni! Jeżeli szukacie historii, która porwie waszą duszę niczym pieśń Sunaja ;) to Okrutna Pieśń jest właśnie tym, czego poszukujecie. 

★★★★★
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
.
"Monstra, monstra,
małe, duże,
Przyjdą ci odebrać życie.
Corsaj, Corsaj, 
Zęby, szpony,
potnie,
pożre na surowo.
Malchaj, malchaj,
blady, chudy,
wyssie krew, aż będzie suchy.
Sunaj, sunaj,
czarnooki,
pieśń zanuci,
porwie duszę.
Monstra, monstra,
małe, duże,
Przyjdą ci odebrać życie."
Czytaj dalej

niedziela, 18 lutego 2018

"Słowo i Miecz" - Amy Harmon | PRZEDPREMIEROWO

Tytuł: Słowo i miecz
Tytuł oryginału: The Bird and the Sword
Autor: Amy Harmon
Wydawnictwo: Editio Purple
Data wydania: 20 lutego 2018
Liczba stron: 296

Lady Lark żyję w świecie, w którym magiczne zdolności są karane. Każda osoba posiadająca dar przepowiadania, leczenia, zmieniania się w zwierzę czy tworzenia nowych przedmiotów, musi ukrywać swoje zdolności. Lark już raz jako mała dziewczynka doświadczyła na własnej skórze swej lekkomyślności. Używając Słów, by jej lalki mogły skakać, wspinać się i latać, na jaw wyszedł jej dar. Jej matka Lady Meshara – również powiadaczka, uchroniła ją przed karą, biorąc ją na siebie. Tak też Meshara szybko zginęła z miecza władcy. Jednak w ostatnich sekundach życia, zdołała przekazać córce, by milczała, a Słów zaczęła używać, gdy będzie wystarczająco dojrzała.

Pare lat później młoda dziewczyna, przez Słowa matki nadal nie może mówić. Trwa również wojna z Volgarami – skrzydlatymi stworzeniami. Gdy jej ojciec nie przysyła wsparcia dla nowego króla, sam przybywa i zabiera dziewczynę jako zakładniczkę.
Niestety w pałacu powoli na jaw zaczyna wychodzić jej dar.
Czym to się skończy dla Lark?

Słowo i miecz Amy Harmon to dosyć nietypowa książka. Czytając ją, człowiek ma wrażenie, jakby czytał baśń. Magia, czary, zaklęcia, przemiany, królowie, zamki oraz walki na miecze. Można by rzec, że ta książka nie wnosi nic nowego, wbrew pozorom jednak wszystko to czyni tę pozycję wyjątkową. Atmosfera, która panuje podczas czytania tej powieści jest magiczna, a wręcz baśniowa. Czy czytaliście kiedyś powieść o takim klimacie? Osobiście nie, a siedzę w fantastyce dosyć długo. Muszę jednak przyznać, że powieść ta, to nie do końca "czysta" fantastyka, ponieważ bardzo dużą rolę w tej historii odgrywa wątek romantyczny.

Jeśli chodzi o Lark to jest stanowcza i wie czego chcę, co bardzo mi się podobało, bo nie ma nic gorszego od marudzącej i niezdecydowanej głównej bohaterki. Lecz reszta postaci była mi dosyć obojętna. Nie zdołałam się do nich przywiązać ani ich znienawidzić. Mają swoje osobowości, ale zabrakło im tego czegoś. Może czasu, bo ten tytuł przeczytałam bardzo szybko. Co pewnie zostało spowodowane akcją oraz małą ilością stron.

O tej książce nie jestem w stanie zbyt wiele powiedzieć. Jest to po prostu niezobowiązująca lektura na jeden wieczór lub dwa, która oferuje nam parę ciekawych przygód. Nie jest to coś nowego, czego dotąd nie czytaliśmy, ale na pewno pozycja ta ma swój niepowtarzalny klimat.

★★★,5

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Editio:
Znalezione obrazy dla zapytania editio
Czytaj dalej

czwartek, 15 lutego 2018

"Z otchłani" – Martyna Senator│PREMIEROWA RECENZJA

Tytuł: Z otchłani
Autor: Martyna Senator
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 15 lutego 2018
Tom: II
Liczba stron: 332

Radosna, pozytywna pełna energii i optymizmu – oto Kasia z przeszłości. Po niespodziewanej zdradzie Adama – chłopaka, z którym była 5 lat, dziewczyna zmienia sę diametralnie. Nie potrafiąc się odnaleźć w nowej rzeczywistości, pozwala sobie na zatracenie w codzienności i rutynie. Sara i Mirka zmartwione stanem, w jakim znajduje się ich przyjaciółka, robią co w ich mocy, by podnieść ją na duchu.
Mirka wpada na pomysł, by umówić Kasię na randkę, aby mogła zapomnieć choćby na chwile o Adamie. Niestety nie okazuję się to dobrym pomysłem, gdyż Mirka robi to bez zgody Kasi. Całe spotkanie oczywiście kończy się katastrofą, a przyjaciółki są ze sobą skłócone. Jednak nie wszystko idzie na marne. Okazuję się, że Szymon – chłopak, z którym Kasia została umówiona, próbuje zatrzeć swoje złe pierwsze wrażenie i proponuje Kasi zwykłą przyjaźń. Powoli jednak ich znajomość zaczyna się przekształcać w coś więcej. Niestety, Szymon skrywa przed dziewczyną coś, czego nie powinien – istotny element swojego życia.

Historia ta opowiada o Kasi i Szymonie. Dziewczyna właśnie przechodzi kryzys po rozstaniu, po którym bardzo się zmieniła. Stała się mniej ufna za to bardziej niepewna siebie, przestała nawet przestrzegać swojej ścisłej diety. Kompletnie jej nie rozpoznałam, w Z popiołów była taka szczęśliwa i pełna życia!
Za to Szymon zmaga się z wieloma problemami, zwłaszcza z jednym o którym (o zgrozo) nie powiedział Kaśce. Bardzo ich polubiłam, wydawały mi się bardzo realnymi bohaterami. Tym razem męska postać była równie barwna, jak damska. Chciałabym również dodać, że tak jak w poprzednim tomie związek między głównymi bohaterami wydał mi się naturalny, a wręcz codzienny. Nie był on nachalny czy przesłodzony, co według mnie poszło tylko na plus.

Bardzo mi się podobało, gdy podczas lektury przewijały się postacie z poprzedniego tomu. Zawsze, gdy była mowa o Sarze i Michale na mojej twarzy wstępował uśmiech. Czułam się tak jakbym spotykała przyjaciela sprzed lat :D Byłam przekonana, że nie można się przywiązać do postaci, przeczytawszy tylko jeden tom. Byłam w błędzie.

Dostrzegłam też, że ta część ma bardziej rozwiniętą akcję i fabułę, od poprzedniej. Dowodem na to jest fakt, że Z otchłani przeczytałam znacznie szybciej od Z popiołów.

Oczywiście tak jak w poprzedniej części mamy tajemnice skrywaną przez którąś z postaci, o której dowiadujemy się na samym końcu. Tym razem nie należy ona do głównej bohaterki, ale do bohatera, co mile mnie zaskoczyło.

Z otchłani to świetna kontynuacja, która według mnie jest nawet lepsza od poprzedniego tomu. Pozycja ta jest bardziej rozwinięta i rozbudowana co przyczyniło się też do wyższej oceny. Martyna Senator świetnie się spisała, a ja ze zniecierpliwieniem wyczekuję kolejnego tomu. Ciekawe o kim będzie następnym razem.

★★★★,5


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona:


Czytaj dalej

środa, 14 lutego 2018

Idealne pary│WALENTYNKI 2018

Cześć! Dziś jest 14 lutego, co jest równoznaczne ze słowem walentynki, czyli dniem, w którym zakochane pary spędzają ze sobą czas, a samotni ludzie zrzędzą na tych pierwszych. Z tej okazji postan
Czytaj dalej

niedziela, 11 lutego 2018

"Slammed" – Colleen Hoover│PRZEDPREMIEROWO

Tytuł: Slammed
Tytuł oryginału: Slammed
Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: YA!
Wydanie: II
Data wydania: 15 lutego 2018
Ilość stron: 282
Gatunek: romans, literatura młodzieżowa

Layken przeżywa najgorszy okres w swoim życiu. Nie dość, że musi się zmagać ze stratą ojca, z braku środków finansowych, musi również przeprowadzić się ze swojego rodzinnego miasta do Michigan.
Gdy dziewczyna dociera na miejsce, poznaję mieszkającego naprzeciwko Willa. Od razu między nimi coś iskrzy. Chłopak postanawia zaprosić więc Lake na wyjątkową randkę, gdzie dziewczyna ma szanse poznać go trochę z innej strony. Para dobrze się ze sobą czuję i wydawałoby się, że czeka ich razem piękna przyszłość.
Niestety, pierwszego dnia szkoły, na jaw wychodzi coś, co nie zostało dopowiedziane, a wszystko, co wydawało się na wyciągnięcie ręki, teraz jest odległe i, prawie że nieosiągalne.

Gdy zaczęłam czytać Slammed myślałam, że rozerwę tę książkę na strzępy. Wszystko w tej książce działo się za szybko. W ciągu paru stron byłam w stanie znienawidzić Willa, który był ZBYT idealny. Błagałam, by na jaw wyszła jakaś jego wada. I tak przez około pięćdziesiąt stron, męczyłam się i zaklinałam siebie w duszy, by tę przesłodzone męczarnie dobiegły końca. Nie byłam w stanie uwierzyć, że takie coś wyszło spod pióra Hoover. Gdy nagle, jak na zawołanie, stało się. Książka zaczęła mi się podobać. Jednak nie przekonałam się do tej powieści natychmiast, lecz stopniowo. Ciekawie zaczęło być w momencie, gdzie skończyłam pisać opis.

Przechodząc do samych postaci – Willa i Layken czy raczej Lake, bo tak ją wszyscy nazywają.
Są to dosyć podobne do siebie osobowości. Oboje stracili rodziców, oboje nad tym ubolewają i uwaga, coś, czego na pewno nie wiedzieliście – oboje są w sobie nieszczęśliwie zakochani. Lake to dobra i sympatyczna dziewczyna, która nigdy nie miała najlepszej przyjaciółki. Gdy przeprowadza się do nowego miasta w Michigan, prócz Willa poznaje Eddie – dziewczynę z trudnym dzieciństwem, która pomimo tego jest bardzo pozytywna. Will jest za to odpowiedzialny i opiekuńczy, jego przeszłość również nie jest kolorowa. Otóż w wieku 19 lat stracił obu rodziców i musiał zrezygnować ze studiów, by zaopiekować się młodszym bratem.
Czy ich polubiłam? – Tak. Czy im kibicowałam? – Tak. Czy ich uwielbiam? – Nie koniecznie. Jak wspomniałam, polubiłam ich, jednak często mnie irytowali, momentami zachowywali się dziecinnie. Dlatego niestety irytacja stanęła na przeszkodzie do mej bezgranicznej miłości wobec nich. Byli uroczy. Jednak nic poza tym.

Slammed często było w stanie mnie rozśmieszyć i to nie żartami z Chuckiem Norrisem, których zresztą było całkiem sporo. Często występowały jakieś gry słów. Wystarczyła nawet jakaś tam sytuacja, która w moim wyobrażeniu wyglądała komicznie, bym zaczęła się do siebie uśmiechać jak idiotka. Jak ja się cieszę, że nie czytałam tej książki w miejscach publicznych :D

Wszystko cudownie, tylko mam jeszcze jedno małe „ale”. Wystąpiło tu parę drobnych schematów, o których podczas lektury sami się przekonacie. Usprawiedliwiam to jednak faktem, że książka ta, po raz pierwszy została wydana w czasach, gdy takie schematy w książkach tego typu były bardzo popularne. Przeważnie mi one nie przeszkadzały, jednak stwierdziłam, że warto was o tym poinformować.

Slammed to urocza historia dwojga ludzi, którzy pomimo przeciwności losu nigdy się nie poddali. Czy polecam? Oczywiście. Prócz tych kilku wad, książkę czytało mi się szybko i przyjemnie. Jest to inna wersja Hoover – jest to pozycja kierowana głównie do młodzieży, co nie oznacza, że starszym może się nie spodobać.
Osobiście nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejne dwa tomy tej serii i nie kryję się z radością, że wydawnictwo postanowiło wznowić tę trylogię :)

★★★★
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu YA!

Czytaj dalej