czwartek, 31 sierpnia 2017

Idealna książka na rok szkolny

Hej! jak wiecie rok szkolny zbliża się wielkimi krokami, dlatego postanowiłam przygotować dla was zestawienie idealnych książek na ten czas. Lecz dziś to nie ja wam o nich opowiem. Poprosiłam par
Czytaj dalej

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Recenzja "Życie na podglądzie" - Len Vlahos

Tytuł: Życie na podglądzie
Tytuł oryginału: Life in a fishbowl
Autor: Len Vlahos
Wydawnictwo: Media rodzina
Data wydania: 12 Maj 2017
Liczba stron: 344

Rodzina Stone’ów przeżywa kryzys w swoim życiu. Otóż Jared Stone, głowa rodziny dowiaduje się, iż ma guza mózgu. Gdy, przybity wiadomością o swoim nowotworze, Jared wraca do domu, zaczyna snuć refleksje nad przyszłością swojej rodziny. Wpada na pomysł sprzedania swojego życia na eBayu, by zdobyć pieniądze, dzięki którym mógłby zapewnić dzieciom i żonie życie w dostatku. Jednym z licytujących jest producent filmowy - Ethan Overbee, który podstępem wygrywa licytację. Zmienia on życie Stone’ów w reality show, gdzie muszą żyć w świetle kamer i reflektorów. Piętnastoletnia Jackie, najstarsza córka Jareda, dostrzega, iż coś jest nie tak. Zauważa, że ona i jej rodzina stają się pionkami w grze producenta.
Styl autora podbił moje serce, jest on na swój sposób wyjątkowy. Opisy są krótkie i zwięzłe, niemniej jednak nie przeszkadza nam to w wyobrażaniu sobie danych miejsc, osób i sytuacji. Dialogi są równie krótkie jak opisy, aczkolwiek bardzo naturalne. Ciężko określić to jakimikolwiek słowami, jestem tylko w stanie powiedzieć, że styl Lena Vlahosa jest dziwacznie prosty, oczywiście w pozytywnym sensie.

Książka, jak wcześniej wspominałam, jest pisana dosyć specyficznie, otóż jest ona prowadzona z różnych perspektyw - rodziny, licytujących jak i samego nowotworu. Poznajemy dogłębnie każdą pojawiającą się postać, dzięki czemu łatwiej jest nam przywiązać się do bohaterów oraz "wbić się" w powieść. Bardzo ciekawy jest wątek prowadzony z perspektywy nowotworu. Autor nadał osobowość guzowi, potrafi on myśleć i podróżować po mózgu żywiciela, czasami pojawiają się u niego również uczucia. Ten zabieg bardzo mi się spodobał, nie tylko mieliśmy możliwość bliższego zapoznania się z Jaredem, ale również poznania nowotworu. Jeśli chodzi o bohaterów, moje serce skradli Maks – internetowy przyjaciel Jackie oraz Hazel – dziewczyna, która brała udział w licytacji. Są to postacie drugoplanowe, które odgrywają dosyć znaczącą rolę w książce. Cały czas byli skłonni do pomocy Jackie i jej rodzinie, co niesamowicie mi zaimponowało.

Szczerze powiedziawszy po tej książce spodziewałam się czegoś zupełnie innego, czegoś co będzie mi się ciężko czytało, co będzie emanowało aurą smutku i rozpaczy. Jednak nie, powieść pomimo ciężkiego tematu i żalu, który od niej bije, pochłania się niesamowicie szybko. Życie na podglądzie kojarzy mi się z takimi filmami, które oglądałam z zapartym tchem jako mała dziewczynka, w których pojawia się zły bohater oraz przebiegłe dziecko niszczące jego plany i przyznam się, że ten zabieg bardzo przypadł mi do gustu, i w żadnej książce się z takim nie spotkałam.

Książka momentami zmusza nas również do refleksji. Nie raz zastanawiałam się nad tym, jak muszą czuć się bohaterowie postawieni w danej sytuacji i nie mówię tutaj tylko o rodzinie Stone’ów. Chodzi mi również o bohaterów drugoplanowych, czyli licytujących oraz znajomych rodziny. Czyny, które popełniają i sposób w jaki się zachowują, pokazują nam, że nie każdy człowiek jest idealny. Najbardziej moją uwagę zwróciła zakonnica – Siostra Benedykta, która zaślepiona bogactwem i sławą również zaczyna grzeszyć.

Życie na podglądzie to piękna opowieść, napisana lekkim jak i oryginalnym stylem, od której nie możemy się oderwać. Cały czas, nieprzerwanie, kibicujemy bohaterom. Wydaje mi się, że jest to książka dla każdego, dla dwunastolatka jak i czterdziestolatka, ponieważ jest ona prosta w odbiorze i niezwykle ciekawa, należy zauważyć, że autor poruszył niebłahy temat.

A wy czytaliście ten tytuł?
Jeśli nie, to czy macie zamiar?
Napiszcie w komentarzach z chęcią poczytam i odpiszę ;)

Znajdziecie mnie również na Niekulturalnie.pl ;)
Czytaj dalej

piątek, 11 sierpnia 2017

Przedpremierowa Recenzja "Zaklinacz Ognia"- Cinda Williams Chima

Tytuł: Zaklinacz Ognia
Tytuł oryginału: Flamecaster
Autor: Cinda Williams Chima
Wydawnictwo: Moondrive
Data wydania: 17 sierpień 2017
Liczba stron: 480

  Fellsmarch prowadzi wojnę z Ardenem. Książę Adrian, po tym jak bezwzględny i bezlitosny król Ardenu postanawia zabić jego ojca – Wielkiego Maga, ucieka z domu skrywając się pod innym imieniem w szkole dla uzdrowicieli w Oden’s Ford, gdzie powiększa  swoją wiedzę na temat ziół i trucizn.
Pewnego dnia dopada go kapłan, który za zleceniem króla ma go zabić. Adrian, którego prawdziwa osobowość zostaje ujawniona, zabija wysłannika i postanawia dokonać zemsty na królu, by nie próbował już odebrać życie jemu lub pozostałym członkom jego rodziny. Ponownie przybiera inną osobowość i wkracza do jego pałacu jako uzdrowiciel Adam Freeman. Tam napotyka się na wiele przeszkód, które utrudniają mu osiągnąć cel. Sam zadaje sobie pytanie, czy uda mu się uśmiercić władce i pomścić ojca.

  Jenna, przez część swojego życia pracowała w kopalni, umiejscowionej w Delphi. Tam straciła swoich przyjaciół z winy władcy Ardenu. Ona poprzysięga się zemścić i szkodzić królowi, dlatego dołącza do grupy buntowników, gdzie zwą ją Zaklinaczem Ognia. Dziewczyna oprócz wyjątkowego znamienia posiada tajemnicze umiejętności, takie jak przewidywanie przyszłości, odporność na ogień oraz szybkie gojenie się ran. Okazuję się, że poszukuję ją nieznana jej cesarzowa Kartezji. Król zsyła swojego żołnierza do Delphi, aby ją odszukał i wydał cesarzowej. Schwytana Jenna znajduję się na dworze króla, gdzie ma szanse coś zmienić.

"Tak to już jest z poczuciem winy. Zdaje się, że zawsze jest go wokół aż nadto, a brakuje go jedynie tym, którzy naprawdę są winni."
   Na samym początku poznajemy Adriana – młodego, zdolnego maga jak i uzdrowiciela. Chłopak po śmierci ojca odbywa gruntowną przemianę, zaczyna on zamartwiać się o swoją rodzinę jak i królestwo. Wydarzenia z przeszłości spowodowały, że stał się on bardzo dojrzały i odważny. Przyznam się szczerze, że bardzo go polubiłam, jest to taka postać, do której zazwyczaj pałamy sympatią.
  Kolejną postacią, jest Jenna. Jest ona inna od wszystkich, iż posiada znamię oraz wcześniej wspomniane magiczne zdolności, dzięki którym wyróżnia się ze swojego środowiska. Dziewczyna również traci ważne ze swojego otoczenia osoby, przez króla, dlatego by je pomścić dołącza do organizacji buntowników. Osobiście Jenna troszkę mniej przypadła mi do gustu, może wynikało to z tego iż odgrywała mniejszą rolę niż Adrian i nie miałam większej sposobności by ją poznać.



"Chcę wybrać się do wszystkich tych miejsc, które znam tylko z książek."
  Rzeczą wartą uwagi są tutaj bohaterowie drugoplanowi. A chciałabym tu napomknąć o Destinie i Lili. Obie postacie na pozór służą królowi, gdy jednak poznajemy ich bliżej, odkrywamy, że ich oddanie i wierność, co do króla praktycznie nie istnieją. Przyznaję się, że Destin całkowicie skradł moje serce i momentami, aż mi przykro było, że tak mało go jest, zwłaszcza na samym końcu.

  Pióro autorki jest lekkie, więc nim się obejrzymy już jesteśmy w połowie powieści.  Lecz niestety brakowało mi jednej rzeczy, a było to prawdziwe wybuchowe zakończenie. Po tej książce oczekiwałam czegoś co zostawi mnie ze zdumieniem wymalowanym na twarzy, a okazało się, że książka spokojnie się skończyła jak i zaczęła.


"Zamartwianie się tym, co złe, może zniszczyć to, co dobre."
   Książka ta ma swoje wady jak i zalety. Może i Zaklinacz Ognia nie porwał mojej duszy, ale miło przy tej książce spędziłam czas. Polecałabym tę książkę osobom, które dopiero co zaczynają przygodę z fantastyką, iż świat jest dosyć mocno oklepany i nie pojawiają się w nim nowe elementy fantastyczne. Wahałam się nad oceną tej książki i stwierdziłam, że jest ona po prostu dobra. Moja ocena: 4/5
★★★★ 
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Moondrive 
Znalezione obrazy dla zapytania moondrive wydawnictwo

Czytaj dalej

wtorek, 8 sierpnia 2017

Recenzja "Confess" - Colleen Hoover

Tytuł: Confess
Tytuł oryginału: Confess
Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 10 maj 2017
Liczba stron: 302

  Owen Gentry jest artystą. Swoje dzieła bazuje na często bolesnych wyznaniach, które ludzie pozostawiają anonimowo na kartkach.
Przed wystawą Owen zostaje wystawiony, przez swoją pracownice. Chłopak postanawia wystawić ogłoszenie, w którym poszukuje pomocy.
  Auburn rozpaczliwie potrzebuje dodatkowej pracy, by zapłacić za prawnika, który mógłby pomóc odzyskać jej normalne życie. Dziewczyna widząc ogłoszenie wchodzi do galerii sztuki, gdzie z lekkim wahaniem zgłasza się na pomocnice. Malarz rozpoznaje przybyłą natychmiastowo. Auburn może i go nie zna, ale Owen ją doskonale.


Bo to nie mięśnie czynią człowieka silnymi. Tylko tajemnice. Im więcej sekretów skrywasz, tym silniejszy jesteś w środku.
  Książka już od samego początku przepełniona jest rozpaczą i bólem po stracie. Poznajemy krótką i wbrew pozorom prostą historię Auburn, która w dosyć młodym wieku traci miłość swojego życia przez nieznaną nam chorobę.
  Dla Owena los nie był łagodniejszy, on również spotkał się ze stratą bliskich mu osób. Do dziś on i jego ojciec nie mogą przestać się obwiniać.
Podczas czytania, odkrywamy coraz więcej faktów o tej dwójce i ich trudnej przeszłości jak i sekretach, które wzajemnie przed sobą skrywają.

  Najbardziej w tej książce spodobał mi się pomysł z wyznaniami, które pewnie jak część z was wie, są prawdziwe. Autorka wykazała się kreatywnością i oryginalnością, którą ja nadzwyczaj cenię. Podczas czytania, każdego z nich, wyobrażałam sobie ludzi, którzy odważyli się coś takiego napisać i wysłać do autorki. Podczas lektury Confess nie raz zastanawiałam się jakie wyznanie napisałabym JA.


Czasami ludzie chcą tego, czego nie mogą mieć, i mylą to z uczuciami do drugiej osoby.

  Confess to książka o bólu i stracie, jak i o prawdziwej miłości. Pomimo, iż książka na początku wydaję nam się niewinna to wcale taka nie jest. Hoover stworzyła kawał dobrej roboty i stwierdzam, że ta pozycja bardziej mi się podoba niż  Hopeless. Jest to dosyć krótka i chaotyczna recenzja, ale naprawdę nie mam pojęcia, co mogę jeszcze o tej książce napisać. Spotkałam się z opinią i to nie jedną, że jest to gorsza książka Hoover. Ja się z tym nie zgadzam. Moja ocena: 4,5/5
★★★★,5

Zawsze będę cię kochała, nawet jeśli nie powinnam.
A wy czytaliście Confess? A może macie zamiar?
Napiszcie w komentarzach, z chęcią poczytam.

Czytaj dalej

sobota, 5 sierpnia 2017

Podsumowanie lipca ♥

  Hej, lipiec już minął. A co to oznacza? Oczywiście podsumowanie miesiąca ;) Miesiąc ten był bardzo udany, iż zdołałam wyswobodzić się z klątwy czterech książek na miesiąc :D W lipcu przecz
Czytaj dalej